Historia Moniki jest wyjątkowa. Dodaje nam wiary w siłę człowieka. Sprawa, że doceniamy życie i przewartościowujemy własne problemy. To inspirująca opowieść o doświadczeniach wyjątkowej kobiety. Zapraszam Was do przeczytania zapisu naszej rozmowy. Zdjęcia zostały wykonane podczas naszej metamorfozy 🙂
Asia – Jaką kobietą byłaś w przed wypadkiem? Co się zmieniło w Twoim postrzeganiu siebie?
Monika – Byłam kobietą pełną energii i uśmiechu zawsze postrzegałam siebie jako dość silną na zewnątrz, ale bardzo wrażliwą wewnątrz. Bardziej się skupiałam na innych niż na sobie. Na pewno nie umiałam siebie kochać tak bardzo jak chciałam być kochana. Zawsze czułam swoje piękno i byłam świadoma, że ludzie widzą częściej moje opakowanie niż moje wnętrze. Gdzieś w środku brakowało mi poczucia bycia spełnioną i po pewnym czasie zaczęłam wpadać w melancholię. Przed wypadkiem miałam okres depresyjny i nie umiałam patrzeć na świat szczęśliwie. To co się zmieniło w postrzeganiu siebie, to było nauczenie się patrzenia sobie w głąb duszy i głęboko we własne oczy. Teraz już po wszystkim widzę siebie mocniej i posiadam większą wrażliwość oraz dużo większe zrozumienie własnej kobiecości. Nauczyłam się też nie dążyć do bycia idealną nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Częściej jestem też wobec siebie cierpliwa.
Asia – Słuchając Twojej historii jedna z rzeczy, która od razu przychodzi do głowy to kobieca siła (Wonder Woman). Co w takim trudnym czasie pomogło Ci zawalczyć o siebie? Czy otrzymałaś wsparcie psychiczne po wypadku?
Monika – Po wypadku miałam odczucia, że nic i nikt bardziej nie pomoże mojej psychice jak ja sama. Uznałam, że najlepiej będzie nie skorzystać z pomocy psychologów czy psychiatrów, ponieważ wzmacniałam w sobie siłę walki. Bardzo oczywiście też pomogła mi rodzina swoim wsparciem i obecnością. Jednak w tych najcięższych chwilach musiałam być sama ze sobą. Żyło we mnie silne przekonanie, że żaden psycholog nie zmieni tego co się już stało i nie przywróci mi mojej skóry ani wyglądu. To bardzo bolało, bo stanowiło wzrastające poczucie bezsilności wobec tego co mnie czeka w przyszłości. To własna siła i upartość sprawiła, iż siebie samą wzmocniłam tak bardzo, aby nigdy się nie poddać. Stałam się jeszcze twardsza i ćwiczyłam własną siłę upadając i podnosząc się na zmianę. To było jak zimny prysznic po płaczu, że trzeba wstać i się otrząsnąć, bo nikt za mnie roboty nie zrobi. Mimo bólu fizycznego i braku pewności o dalsze życie, szłam do przodu z walką. W głębi duszy czułam, że robię to nie tylko dla siebie, ale i dla innych.
Asia – Jakie zabiegi i konsultacje specjalistyczne miałaś do tej pory? Które z nich według Ciebie przyniosły większą poprawę?
Monika – Zabiegi zaczęłam robić we wczesnym stadium choroby oparzeniowej. Jednak terapie starałam się dobierać bardzo ostrożnie w zależności od etapu gojenia i procesu bliznowacenia się skóry. Do tej pory miałam wykonane zabiegi przeszczepu tkanki tłuszczowej systemem Adivive, które pomogły mi odzyskać sprawność i elastyczność. Bardzo przyśpieszyły procesy gojenia i sprawiły, że blizny wyglądają znacznie estetyczniej oraz mają blady kolor. Te zabiegi wpłynęły na strukturę blizn, ich twardość, która zniknęła oraz znacznie mi ułatwiły bardzo ciężką rehabilitację. Regularnie co 4 miesiące wykonywano mi również zabieg z osocza bogatopłytkowego na systemie Magellan lub Angel. Bardzo regeneracyjny zabieg wymagający cierpliwości pod względem wytrzymania bólu. Wykonywany był na dużych obszarach i dzięki niemu skóra szybciej się goiła, ze względu na dużą zawartość czynników wzrostu. Bardzo obniżał się również długotrwały stan zapalny blizn. W między czasie rozpoczęłam również laseroterapię. W momencie kiedy laseroterapia mogła być bezpiecznie wprowadzona w mój plan leczenia, dobrany został mniej inwazyjny laserem erbowo-yagowym marki Biotec, powodujący peeling skóry. Po kilku zabiegach wprowadziłam do terapii nowoczesny laser picosekundowy Enlighten III firmy Cutera. Uważam ten laser za bardzo bezpieczny w terapii blizn już gotowych na laseroterapię, powodujący mniejszy stan zapalny niż lasery ablacyjne. Do zabiegów wprowadziłam również mezoterapię igłową z białkami aktywnymi Estgen. Regeneracja na tym etapie i na tym produkcie przynosi bardzo dobre rezultaty. Ostatnio miałam również wykonany zabieg laserem naczyniowym w celu zniwelowania zaczerwienienia bliznowców oraz jednocześnie wykonany był zabieg z osocza bogatopłytkowego z fibryną. Dodatkowo 3x w tygodniu przez okres 1,5 roku regularnie miałam wykonywane serie głębokiej oscylacji, mobilizacje blizn oraz bardzo intensywną rehabilitację z masażami. Do tego w zaciszu domowym regularne stosowałam kąpiele w soli morskiej z algami wraz z maściami na blizny własnej receptury. Obok zabiegów medycyny estetycznej wprowadziłam także domową jonoforezę i ultradźwięki urządzeniem Sqoom. Narzędzie to poprzez specjalny programu na blizny umożliwia bardzo łatwe wprowadzanie w skórę składników aktywnych.
Asia – Czy dziś możesz powiedzieć, że akceptujesz swoje ciało? Zakrywasz blizny? Co przeszkadza Ci w związku z wyglądem w codziennym życiu?
Monika – Dziś akceptuję swoje ciało, bo osiągnęłam bardzo duży progres. Zaczęłam myśleć o tym, iż wszystko mogło się skończyć znacznie gorzej. Patrzę na swoje ciało ze zrozumieniem i przestałam od siebie oczekiwać pełnego powrotu do wyglądu sprzed wypadku. Akceptacja siebie była i zawsze będzie najcięższa i najdłuższa w całości przebiegu leczenia. Na początku myślałam, że da się to zrobić szybciej, ale potem zrozumiałam, że pośpiech może wszystko zniszczyć i cofnąć to co już naprawiłam. Z drugiej strony zrozumiałam jak bardzo zmieniłam się w środku i jakie piękno w sobie stworzyłam. Wtedy patrząc na swoje ciało zaczęłam dostrzegać, że zmiany dopiero się zaczęły i trwać będę długo. Każdą zmianę teraz zauważam z wielką dumą. To ciężkie doświadczenie zdarzyło się po coś. Na pewno po to by zmienić we mnie postrzeganie wartości i zrozumieć, że każda chwila jest jedyną i już nie powróci. Już blizn nie zakrywam, bo nie sprawię, że znikną. Czasem zdarza się, że wolę ich nie eksponować, ale już mi tak nie przeszkadzają. Poza tym cały czas się modyfikują i ten proces się jeszcze nie skończył. Wobec tego wiem, że to jeszcze nie ich finał.
Asia – Czy doświadczyłaś od czasu wypadku dyskryminacji z powodu poparzeń czy blizn? Czy czujesz się inaczej postrzegana przez osoby postronne?
Monika – Na początku blizny były bardzo widoczne w swoim agresywnym stadium. Były bardzo nabrzmiałe i czerwone, a czasem nawet fioletowe. Był to okres bardzo długi i sprawiał wrażenie braku końca. Blizny było bardzo ukrwione i potwornie bolesne. Ludzie je bardzo zauważali i się wręcz na mnie gapili. W okresie letnim musiałam ukrywać praktycznie całe ciało od słońca. Wtedy ludzie mnie wyśmiewali, ponieważ ubierałam się na „arabkę”. Nikomu nie przyszło do głowy powstrzymać się od przykrych komentarzy. Teraz spotykam się bardziej z zapytaniami co mi się wydarzyło. To są słow otuchy nie dyskryminacji. Odzyskałam już normalny wygląd i coraz częściej ludzie moich blizn już nie zauważają.
Asia – Jak poparzenie wpływa na Twoje codzienne relacje z ludźmi w pracy, z przyjaciółmi i rodziną?
Monika – Kiedyś spotkałam się z tym, iż niektórzy się ode mnie odsunęli. Był okres, kiedy nie mogłam towarzyszyć moim znajomym w niektórych spotkaniach czy czynnościach. Blizny i gojenie na to nie pozwalało. Sprawiało mi to ogromny ból psychiczny i napływały łzy, bo gdybym wtedy wiedziała ile to potrwa, to może nie wpadłabym w większy żal i poczucie nieszczęścia. Po prostu dla niektórych osób nie byłam wtedy dobrym kompanem. Natomiast z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że samoistnie dokonała się selekcja prawdziwych przyjaźni. Niestety w pracy była jedna osoba, która kilka razy powtarzała, że mam obrzydliwe ręce i straszne blizny. Były też sytuacje, kiedy musiałam sobie sama radzić. Jednak muszę zaznaczyć, że większość kolegów i koleżanek w pracy okazała mi dużo wsparcia i współczucia. Moje doświadczenie raczej nie wpłynęły na relacje w pracy czy w środowisku przyjaciół. Wszyscy wiedzą doskonale co przeszłam i raczej patrzą na mnie normalnie jakby nic się nie stało.
Asia – Jesteś osobą, która zawsze miała wiele zainteresowań i pasji. Czy są rzeczy które przestałaś robić ze względu na wygląd?
Monika – W pierwszym etapie nie mogłam za wiele robić poza rehabilitacją. Ukrywanie się od słońca i wychodzenie na dwór tylko wieczorami w upalne dni było katorgą. Brakowało mi lata, morza i letnich sportów. W okresie zimowym było dokładnie to samo. Do dzisiaj nie zaliczyłam sezonu narciarskiego, ani prawdziwych letnich wakacji. Sądzę, że dopiero teraz po 4 latach od wypadku jestem już gotowa spróbować sportów bardziej wyczynowych. Tak naprawdę zaczynam po długiej przerwie od najbardziej prostych czynności jak spacery bez obsesji chowania się od słońca, czy kąpiele w morzu, oczywiście z uwagą. Nie mogę się opalać, ale trochę słońca jest zawsze wskazane nawet na blizny. Nawet wróciłam do malarstwa i tańca. Na pływanie basenowe i sauny raczej się nie skuszę za szybko. Ten sezon będzie sezonem na wszystko, także na rower! To cudowne uczucie móc po tak długiej przerwie wrócić prawie do wszystkiego. Mam w dniu dzisiejszym już 95% sprawności obu rąk i poza tym reszta jest w porządku. Nic mnie nie powstrzymuje od spełniania wszystkich marzeń i wykonywania praktycznie wszystkich czynności.
Asia – O czym teraz marzysz na co dzień? Czy jest coś co dodaje Ci energii/siły w codziennych zmaganiach?
Monika – Teraz moim największym marzeniem jest lato i wakacje. W tym roku będą to pierwsze prawdziwe wakacje, więc się już nie mogę ich doczekać. W tym roku nie będę się również chować od słońca i ludzi.
Asia – Jak chciałabyś, aby osoby, których nie znasz traktowały Ciebie? Co chciałabyś im przekazać?
Monika – Chciałabym aby mnie nie oceniały. Zrozumienie, że ktoś jest po takich przejściach jest ogromnie ważne. Sporo osób nie zastanawia się przed oceną co dana osoba przeszła. To zawsze może być jedna z nas. Ludzie powinni się wspierać i wyzbyć krytyki wobec ludzi, którzy mają jakieś defekty. W końcu tacy jak ja muszą żyć z tą zmianą do końca życia i zmienić nastawienie wobec siebie. Krytykowanie i ocenianie nie jest pomocne i nie jest zarazem właściwe. Uważam, że pełna akceptacja ze strony środowiska jest bardzo ważna.
Asia – Co chciałabyś przekazać kobietom, które znalazły się w podobnej sytuacji do Twojej? Co powiedziałabyś sobie samej sprzed roku?
Monika – Chciałabym im przekazać, że defekt nie umniejsza nam kobiecości, czy naszego piękna, a wręcz przeciwnie oznacza naszą indywidualność i wyjątkowość. Prędzej czy później będziemy musiały zaakceptować tę zmianę i nie patrzeć na nią z wielkim negatywizmem. Zawsze pozytywne emocje doprowadzają, że zmiana może być lepsza. Nastawienie i przekonanie, że dużo możemy sami zmienić przyniesie zmianę zmiany. Zawsze jesteśmy w stanie dużo osiągnąć , jeśli żyje w nas takie przekonanie. Skupmy się na tym, a nie jak jest teraz, bo zawsze lepsze może być jutro, jeśli nie zaryzykujesz zmieniać zmianę.
Asia – Co jest Twoim zdaniem najistotniejsze w pomocy osobom poparzonym?
Monika – Bardzo ważna jest cierpliwość i prawidłowy kierunek leczenia. Za szybkie działanie może zaszkodzić, a nie pomóc. Z oparzeniem trzeba działać szybko i rozważnie, ale z jego skutkami ostrożnie i powoli. Skutkiem nazywam chorobę oparzeniową oraz powstające w jej wyniku blizny czy przykurcze. Wtedy z pośpiechu należy zrezygnować i raczej obrać właściwą stronę naprawy uszkodzonej skóry. Walka o powrót do zdrowia powinna być cierpliwa i wymagana jest ogromna dyscyplina wobec siebie. Szereg zadań do wykonania i żadnego lenistwa. Liczy każdy dzień, każdy miesiąc i każdy rok. Mamy ograniczony czas do działania, bowiem choroba oparzeniowa ma swoje etapy i każdy etap wymaga i potrzebuje zróżnicowanych działań w kierunku leczenia. Nie wolno przeoczyć niczego, ani za późno rozpocząć działań. Bardzo istotny moment i zastosowana terapia w danym momencie. Uważam, że istotny jest konsekwentny plan działania. Ja taki miałam i zrobiłam to sama. Przy obserwacji jak zachowuje się moja skóra, mogłam przewidzieć co może jej pomóc, a co zaszkodzić. Wobec tego zawsze w domu analizowałam propozycje lekarzy w doborze terapii, aby wybrać tę, która naprawdę mi pomoże. To jest najtrudniejsza decyzja, bo zazwyczaj całkowicie poddajemy się opiniom lekarzy. Ja jednak spotkałam się z tym, że wielokrotnie rezygnacja z danego zabiegu i wybór innego zaważył, gdzie teraz jestem i jak teraz wyglądam. Pamiętajmy, że to nasze ciało i to my je odczuwamy. My głownie je doskonale znamy i słuchanie własnego ciała jest wspaniałą wskazówką. Nie zapominajmy o tym, ponieważ wszędzie ludzi popełniają błędy, a cofać ich już nie możemy i reperowanie ich może być wręcz koszmarem nie do przejścia.
Asia – Jakie oczekiwania stawiasz sobie przed tą metamorfozą? Czy masz jakieś obawy?
Monika – Nie mam wielkich oczekiwań ani żadnych obaw. Lubię niespodzianki. Bardzo się cieszę, ponieważ to jest wspaniały projekt. Nie mogę się doczekać jak zostanie ta metamorfoza przygotowana. Nigdy nie uczestniczyłam w takim projekcie i jestem bardzo ciekawa. Najbardziej chciałabym nauczyć się malować, ponieważ skóra po oparzeniu jest bardzo trudna i dobór właściwych kosmetyków do malowania jest dość ciężki.
Asia – Uważamy, że piękno jest w każdej kobiecie. Czym jest dla Ciebie piękno? Czy po wypadku zmieniło się Twoje postrzeganie piękna?
Monika – Dziś doceniam bardziej niż kiedykolwiek piękno wewnętrzne. Bardzo długo uczyłam się je dostrzegać szczerze. Często jesteśmy oceniani i wymaga się od nas perfekcji. Stawiamy sobie większe wymagania wobec siebie po takich wypadkach, w szczególności gdy musimy żyć z nabytym defektem. To uczy pokory i miłości do siebie. Nieważne stają się błahostki, taki etap już mija. Tylko wtedy jak zrozumiemy, że piękno to wszystko czym jesteśmy i co mamy wokół siebie, czyli życie, które mamy i dajemy, to wszystko zaczyna się zmieniać na lepsze. Wsłuchanie się we własną głębie jest ważniejsze od tego co na zewnątrz. Im częściej powtarzam sobie do lustra, że jestem piękna, tym skóra goi się błyskawicznie. Im częściej patrzę na swoje ciało z miłością i ze zrozumieniem oraz akceptacją, tym szybciej blizny robią się mniej widoczne. Takim sposobem oprócz wszystkiego co w tę pracę włożyłam sprawia, że moje zmiany zmieniają się tylko na lepsze.
Dziękuję!