W 2016 roku życie Katarzyny Dacyszyn zmieniło się na zawsze. To właśnie wtedy modelka i projektantka została oblana kwasem siarkowym. Mężczyzna, który to zrobił, prześladował ją aż jedenaście lat! Warto wspomnieć, że dokonał tego czynu na sądowym korytarzu w Łodzi. Sprawca trafił do więzienia na 25 lat! Jak dzisiaj wygląda życie modelki i projektantki? Jakie ma podejście do piękna i w jaki sposób, dzięki swoim doświadczeniom pomaga kobietom?
Zapraszam do przeczytania zapisu naszej rozmowy!
Asia: Dlaczego zdecydowałaś się na udział w akcji Moje Piękno Moja Sprawa?
Kasia: By wyjść ze strefy komfortu i urycia, pokonać lęki przed wzrokiem ludzi, którzy mogą dostrzec moje blizny. Akcję potraktowałam jako rodzaj terapii, w której pokonuję kolejne etapy pracy nad otwarciem się na świat i powrotem do tego, co było moją normą przed atakiem psychopaty.
Asia: Jaką kobietą byłaś przed wypadkiem? Czy przedzielasz grubą kreską to co było przed i po wypadku?
Kasia: Byłam otwarta, pewna siebie, ale jednak łatwo wpadałam w kompleksy. Pewnie jak każda kobieta, dużą wagę przywiązywałam do wyglądu. Rzeczywiście atak podzielił grubą kreską moje życie na to przed i po. Po ataku musiałam inaczej spojrzeć na swoją kobiecość, oprzeć poczucie własnej wartości na innych filarach niż wygląd i okazało się, że są to najsolidniejsze podstawy. Pomimo zniszczonego ciała, czuję się w pełni wartościową osobą, która doceniła siebie dzięki drodze jaką przeszłam. Wewnętrzny fundament jest tak silny, że nie zachwieje nim byle opinia. To świetna lekcja, którą dziele się z kobietami, aby swoje piękno oceniać poprzez miarę cech osobowości, dokonań i ilość dobra oddanemu światu, nie powierzchowności, która i tak przeminie. To trudne w dobie idolek z instagrama ale do wypracowania.
Asia: Jaką obecnie masz relację ze swoim wyglądem?
Kasia: Myślę, że wykonałam już kawał dobrej roboty pracując nad akceptacją swojego zniszczonego atakiem kwasem ciała. Przede wszystkim pokochałam je na nowo, akceptuję, że jest inne i teraz tak wygląda, nie oznacza to, że nie mam gorszych dni, mam! Bywa, że zakochuję się w sukience z wystawy i pędzę z nią do przymierzalni, leży świetnie, tylko blizny odciągają uwagę od jej piękna i wtedy jest mi przykro, nie kupuję, a kiedyś wyszłabym szczęśliwa z zakupami.
Asia: Co Ci daje siłę i inspirację do walki o swoje zdrowie?
Kasia: Początkowo zmiany w wyglądzie jakie dokonywaly się co miesiąc. Zmiany na lepsze, praca zespołu specjalistów, zaanagażowanie lekarzy w mój powrót do dawnego wyglądu. A teraz po prawie sześciu latach od ataku, po prostu nie chcę oddać tej walki i dbania o siebie. Nie mam złudzeń. Blizny nie znikną. Pomagam za to innym i sobie relacjonując sposoby jakie dobieramy w walce z bliznami. Mam świadomość, że pomaga to wielu osobom, które zmagają się z brakiem akceptacji ciała.
Asia: Czy korzystałaś z pomocy psychologa?
Kasia: Byłam badana po ataku przez psychologów którzy otoczyli mnie opieką i byli na wezwanie w szpitalu w Centrum Leczenia oparzeń, jednak szybko dotarło do mnie, że tak naprawdę, z problemem muszę poradzić sobie sama, że to moja droga i nikt za mnie tej drogi nie odbędzie. Byłam bardzo świadoma celu. Udało mi się po wyjściu ze szpitala panować nad lękami, atakami paniki, opowiadam o tym jak sobie poradziłam w książce ‘Kobieta z Blizną”.
Asia: Czy możesz teraz w pełni powiedzieć, ze akceptujesz swoj wygląd?
Kasia: Mogę powiedzieć, żę akceptuję, moją obawą jest bardziej reakcja otoczenia. To jak zachowują się ludzie widząc moje blizny potrafi mieć wpływ na zachwianie akceptacji. Walczę z tym, by otoczenie nie miało wpływu na moje odbieranie ciała.
Asia: Czy doświadczyłaś jakichkolwiek nieprzyjemności związanych ze swoim wyglądem?
Kasia: Nadmierne zainteresowanie wyglądem blizn obcych osób jest nieprzyjemne, nie usłyszałam nigdy patrz jakie dziewczyna ma blizny, ale pewnie dlatego, że jeśli zakładam krótki rękawek, to “wygłuszam odbieranie pewnych fal” to oznacza, że idąc wśród ludzi buduję mur w odbiorze ich reakcji na mój wygląd. Nie lubię też politowania. Nie jest mi potrzebne, bo czuję się w pełni wartościową kobietą, która udźwignęła problem i tak chcę być traktowana.
Asia: Jakie masz plany i marzenia na najbliższy czas?
Kasia: Chciałabym rozwinąć swoją markę Bunny Blanc, którą porzuciłam po ataku, a do której powróciłam w pandemii, szyjąc świetnej jakości bluzy z króliczkiem. Logo królika ma zresztą niesamowitą historię opisaną w książce i jest symbolem delikatności i jednocześnie siły. Mam poczucie, że udało się wykonać bardzo trudne zadanie społeczne, uświadamiając w Polsce, czym jest stalking. Moje działania zostały dostrzeżone nawet za granicą. W marcu tego roku zostałam zaproszona przez brytyską rodzinę królewską, do Londynu, do królewskiego pałacu, na spotkanie z księżnczką Anną. Chciałabym, więc kontynuować moje działania społeczne na rzecz ofiar stalkingu i ataków kwasem. Jak również dodawać sił osobom, które są w trudnej sytuacji życiowej, by swoim przykładem, móc pomóc im odnaleźć drogę w walce o siebie. Prywatnie chciałabym znaleźć takie miejsce, by móc tam się zaszyć i odpocząć, spojrzeć z dystansem pod koniec życia i powiedzieć, że było ono owocne i udało się pomóc wielu ludziom. To, że możemy coś dać od siebie innym jest wielką wartością i satysfakcją.
Asia: Piękno jest w każdej kobiecie – czy po wypadku zmieniło się Twoje podejście do piękna ?
Kasia: Absolutnie tak. Zrozumiałam, że piękno pochodzi z wnętrza. Emanuje aurą, która jest niedostrzegalna, a zależy od wewnętrznego spkoju i poukładania relacji z samym sobą, akceptacji siebie. Bez tego startera estetyka zewnętrzna jest niewiele warta, łatwo można ją wtedy naruszyć uwagą, oceną, komentarzem. Piękno pochodzi też z ilości dobra jakie czynimy i uwagi na drugiego człowieka. To magiczna moc kórej nie widać. A kanony urody zmieniają się i przemijają wraz zmodą. Są nietrwałe i choć lubię dobrze wyglądać, to nie przywiązuję już uwagi do wyśrubowanych wzorców jakie podaje nam instagram i inne media.
Dziękuję!